Wreszcie nadszedł… Dzień wyczekiwany przez Mocarzy od września. Poprzedzony setkami rozmów, usłany wieloma listami, w których zapisane były najśmielsze mocarne marzenia. Dzień, w którym od rana nasłuchiwano znanego dźwięku dzwonków i pojawienia się najmilszego z gości. Ale zanim On przybył wszyscy Mocarze spotkali się w jadalni, aby przypomnieć sobie tradycje i zwyczaje Świąt Bożego Narodzenia. Każda grupa zaprezentowała zwyczaj, który wcześniej wylosowała. Opowiadano więc o choince, pierwszej gwiazdcesianku pod obrusem, Wigilii , Mikołaju i śpiewano kolędy A zaprzyjaźnione z nami dziewczyny z Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy „Dom na Szlaku” w Załuskowie zaprezentowały Ewangelię według św. Łukasza, którą czytamy w naszych domach zanim w Wigilię podzielimy się opłatkiem.
A potem pomimo tego, że Mocarze mieli wyczulone zmysły i nasłuchiwali i wypatrywali to nie wiadomo skąd i jak urosła w jadalni góra prezentów i wszedł ON- cały na czerwono. Biskup z Mirry jak żywy. Mocarze oszaleli. Śpiewali dla Mikołaja, mówili wierszyki, ściskali go, pomagali. No niektórzy gęsto się tłumaczyli ze swojego zachowania. Na szczęście Mikołaj był wyrozumiały i wszyscy dostali prezenty. Potem tak niespodziewanie jak przyszedł tak i zniknął. Miał już opuścić Mocarzewo, ale zobaczył światła w oknach innego budynku, zerknął do sań i dostrzegł, że ma jeszcze prezenty, bo przecież oprócz Mocarzy mieszkają tu jeszcze mocarne siostry. Wizyta w klasztorze Sióstr Zmartwychwstanek była pełna śmiechu i radości. Dobrze czasami poczuć się dzieckiem